niedziela, 18 sierpnia 2013

Tekst kazania księdza Girouarda : sposób na obecny kryzys – 30 czerwca 2013 r.


Tekst kazania księdza Girouarda : sposób na obecny kryzys – 30 czerwca 2013 r.



Lekcja [Dz 12,1-11]:
„W owe dni Król  Herod postanowił wszcząć prześladowanie przeciw niektórym z Kościoła.  I kazał ściąć   Jakuba, brata Janowego. A widząc,  że się to podobało  Żydom, pojmał nadto i Piotra. A były to dni Przaśników. Pojmawszy go  tedy, wtrącił do  więzienia, wydając polecenie   czterem oddziałom, z których każdy liczył po czterech żołnierzy, aby go strzegli; zamierzał bowiem po Święcie Paschy wydać go ludowi. Tak więc Piotra strzeżono w  więzieniu, a Kościół nieustannie modlił się za nim  do Boga. A gdy go  Herod miał już wydać, nocy owej spał Piotr między dwoma żołnierzami, skuty podwójnym łańcuchem, a strażnicy strzegli więzienia przed bramą. I oto  Anioł Pański przystąpił i światłość zajaśniała w celi, i trąciwszy Piotra w bok obudził go, mówiąc : "Wstań szybko!" I opadły łańcuchy z rąk jego. I rzekł do niego Anioł :  "Opasz się i nałóż twe sandały!"     I tak uczynił. I rzekł do niego: "Nałuż na siebie  płaszcz swój i pójdź za mną!" A wyszedłszy podążył  za nim,  nie wiedząc, czy to, co czynił Anioł, prawdziwe jest , ale mniemał, że ma widzenie. I minąwszy pierwszą i drugą straż , przyszli do bramy  żelaznej wiodącej do miasta, a ta otworzyła się im sama. I wyszedłszy, przeszli jedną ulicę i niebawem odstąpił Anioł od niego. A Piotr przyszedłszy do siebie, rzekł: "Teraz wiem prawdziwie, że posłał Pan Anioła swego i wyrwał mnie z ręki Heroda oraz z tego wszystkiego, czego oczekiwał lud żydowski".
Czytanie Ewangelii świętej, z św. Mateusza, rozdział 16, 13-19:
„Onego czasu przyszedł  Jezus w okolice Cezarei Filipowej i  pytał uczniów swoich, mówiąć : "Za kogo ludzie mają  Syna Człowieczego?" Oni odpowiedzieli: "Jedni za Jana Chrzciciela,  inni za  Eliasza, a inni za Jeremiasza albo  jednego z proroków". Rzekł im Jezus: "A wy za kogo mnie macie?  Odpowiadając Szymon Piotr rzekł: "Tyś jest Chrystus, Syn Boga  żywego". A odpowiadając Jezus rzekł mu: "Błogosławionyś  Szymonie  Bar Jona, bo nie ciało i krew mie objawiły tobie, jeno Ojciec mój, który jest w  niebiesiech. A ja ci powiadam, że ty jesteś Opoką, a na tej Opoce zbuduję Kościół mój, i bramy  piekielne nie zwyciężą go.  I tobie dam  klucze Królestwa Niebieskiego ; a cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebiesiech; a cokolwiek rozwiążesz na ziemi będzie rozwiązana w niebiesiech”.”  [tekst czytań z Mszału 1962 – przyp. tłum.]
Kazanie :
Wczoraj o tej porze byłem w Waszyngtonie DC i... no, prawie w Waszyngtonie DC...kilka mil dalej, byłem w Vienna, Wirginii, pierwszy raz tam byłem, piękne miejsce, jednak bardzo wilgotne i ciepłe. Nie tak jak Feniks (Arizona) , a tam było wczoraj 119 F (48.3 C) – to tak, żeby podać wam kilka szczegółów – było nas tam 12 kapłanów, biskup i 2 braci benedyktynów – wszyscy razem – i było, hm, coś 200 do 300 osób uczestniczących w wielkiej uroczystej Mszy św. Piękna !
Mieliśmy polifoniczne śpiewy do każdej części Mszy, także do Glorii i Credo, i całej reszty. To było bardzo dobre. Piękne. Chór – ok. 15 osób, świetna robota, mogłem ich zobaczyć. Dzięki tej Mszy byłem szczęśliwy , podniosła mnie na duchu. Potem mieliśmy bankiet. Wiecie, to było naprawdę, jak spotkanie wielkiej rodziny, bo wszyscy przechodzą przez te same wyrzeczenia, wszyscy przeżywają te same problemy. Spotkali się ze sobą obcy ludzie, którzy od razu stali się rodziną. Wielu ze spotkanych nie znałem, ale oni mnie znali, niektórzy już do mnie pisali maile -  O ! Ojcze, jestem Geraldine. - Oh, Geraldine ! [wołaliśmy do siebie – przyp. tłum.] To co robimy podnosi ich na   duchu, bo działamy też w Internecie.
Tam nie było atmosfery zniechęcenia, lub wstrząsu [kryzysowymi] wydarzeniami. Tam panowała atmosfera radości. Radości z walki. Radości z tego, że robimy to, co powinniśmy, nie odczuwając prześladowań, bo sprawiają one, że mamy coś do ofiarowania Bogu, a to ma związek z naszym dzisiejszym świętem, dzisiejszą Ewangelią, i to będzie tematem naszego kazania.
W imię Ojca i Syna I Ducha Świętego, Amen.
Istnieje  związek między tym świętem, a  zgromadzeniem dusz, osób, jakie mieliśmy wczoraj w Wirginii. To było bardzo dobrze zorganizowane, wymagało wiele pracy wielu ludzi. Ustawiono wielki namiot i - jak mówiłem wam w zapowiedzi- wszyscy brali udział w przygotowaniach do ceremonii, żeby była  jak najpiękniejsza; a potem wszyscy zebraliśmy się w atmosferze radości. Radości z możliwości ofiarowania czegoś dobrego naszemu Panu. A tą dobrą rzeczą są nasze cierpienia, nasze ofiary, które są nam przesłane nie dlatego, że pragniemy ich, nie dlatego, że o nie prosiliśmy. Te ofiary nie są czymś co pochodzi z naszej inicjatywy. Musimy je ponieść, są nam dane. A nasza radość pochodzi stąd, że otrzymaliśmy łaskę Wszechmocnego przyjęcia tego krzyża.
Rzadko się zdarza abyśmy z własnej woli mogli wybrać, lub przygotować  ciężki krzyż. Ale Bóg nam go ześle, a łaska o którą mamy prosić, to siła i ofiarność potrzebne do przyjęcia i niesienia zesłanego krzyża.
I mamy przykład apostołów św. Piotra i św. Pawła. Oni nie starali się o te krzyże. Starać się, prosić o więcej krzyży mogłoby być grzechem zarozumialstwa. Chyba, że macie szczególną  łaskę od Boga. Jeżeli jesteście święci i Bóg daje wam szczególną łaskę, ale nie sądzę, żebyśmy byli na tym etapie. To, że akceptujemy to, co nam zsyła, już jest piękne. Nie jesteśmy ani dość silni, ani dość święci, aby prosić o więcej.
I tak samo św Piotr i św Paweł, w rzeczywistości św Piotr nie długo po tym oświadczeniu, które czytaliśmy w dzisiejszej Ewangelii, że Nasz Pan Jezus Chrystus, Chrystus, Pomazaniec, Syn Boga Żywego, nie długo potem wyrzekł się Naszego Pana, próbował uniknąć swojego krzyża. Nie chciał znosić tego samego co cierpiał Nasz Pan. To ludzkie.
Św Paweł przez długi okres swojego życia  nie tylko próbował wymknąć się spod krzyża, ale ścigał chrześcijan by wtrącać ich do więzienia. Każdy z nich dzięki łasce Boga został w pewnym momencie nawrócony. Św Piotr stał się mocny. Św Paweł stał się największym z apostołów głosząc kazania poganom, docierając wszędzie. Przypomnijcie sobie, że w pewnym momencie zdał relacje ze wszystkich swoich cierpień: był dwa razy wysłany na morze, dwa razy zdradzony przez fałszywych braci, podróżował głodny i spragniony, w chłodzie, itd. itd. Był w więzieniu  i trzy razy był biczowany itd. Dzięki łasce Bożej stał się całkiem innym człowiekiem.
Może dlatego, że o każdym z nich  Bóg wiedział, jak będą oni wielcy, jak będą w przyszłości dobrzy i może dlatego, żeby nie stali się dumni, Bóg pozwolił, aby doznali doświadczenia swojej wrażliwości, a nawet niegodziwości.
Św Paweł bardzo wstydził się tego co zrobił jako prześladowca Kościoła. Sam powiedział o sobie, że jest prawie jak nieudane dziecko. Najmniejszy, najmniej znaczący z apostołów, bo prześladując Jego Kościół prześladował samego Chrystusa.
A my wiemy, że św Piotr po tym, jak się zmienił, jak zrozumiał swoją winę, po usłyszeniu piania koguta, Ewangelia mówi, że zapłakał. (Marek 14 :72) A pewien ojciec Kościoła mówił, że: on zaczął płakać i nigdy nie przestał. A w Rzymie możecie zobaczyć mozaikę, która przedstawia św. Piotra z bruzdami, szczególnymi bruzdami i zmarszczkami. Stary autor powiedział, że to dlatego, bo [św Piotr] opłakiwał swoją winę tak bardzo, że łzy wyryły bruzdy na jego twarzy.
I zmienił się i wiedziano, że ta zmiana nastąpiła dzięki łasce Boga. A w dzisiejszym Liście mamy ten epizod o św. Piotrze uwięzionym przez Heroda, który chciał się podobać Żydom i chciał go zabić po Wielkiej Nocy. Sytuacja zdawała się beznadziejna. Były tam cztery posterunki straży pilnującej św. Piotra. A w celi nie tylko, że był skuty, ale pilnowało go dwóch strażników. Na konću były żelazne drzwi. Po ludzku patrząc, św Piotr nie miał żadnych szans na wyjście, a jego przyjaciele na wejście, aby mu pomóc w ucieczce. Żadnych ludzkich możliwości.
Co w tamtych czasach robili chrześcijanie ?
Modlili się bez przerwy. Noc i dzień. Robili trochę więcej niż my dzisiaj.
Noc i dzień bez przerwy w intencji jego uwolnienia, a po ludzku patrząc, nie było żadnej nadzieji. Oni to wiedzieli. Wiedzieli, że tylko sam Bóg może uwolnić św Piotra, Papieża.
Tylko sam Bóg mógł wspomóc zaledwie wykluwający się Kościół, ten rodzący się Kościół swojego dzieciństwa. Szatan chciał już w jego zarodku  zdeptać ten Kościół, wyrwać go z korzeniami. On wiedział co się wydarzy. Przewidział, anioły oczywiście przewyższają nas możliwościami mentalnymi. Anioły mają większe możliwości przewidywania niż my i mogą widzieć zmiany jakie następują u św Piotra i Pawła i zmiany następujące u wszystkich nawracających się ludzi. U nawróconych pogan i u nawróconych żydów.
Przypomnijcie sobie, kiedy czytacie Dzieje Apostolskie, jak mówi, że jednego dnia ochrzcił 3000 osób. A innego dnia, św Piotr wygłosił kazanie i ochrzcił 5000 osób. A zatem demony wiedziały, że jeśli pozwolą, aby dalej tak się działo, ich panowanie się skończy. Próbowały więc zdeptać ten Kościół, zniszczyć go uderzając w jego szefów, a przede wszystkim w św. Piotra. I dlatego teraz jest on w więzieniu, a za kilka dni ma być skazany na śmierć.
Ale to nie z woli Boga  stało się teraz. Wolą Boga było, aby św Piotr udał się do Rzymu i miał  trochę czasu na założenie tam Kościoła, swojej Stolicy, Stolicy św Piotra. Dzięki jego ofierze i ofierze św Pawła, który też był tam zaprowadzony, dzięki ich ofierze zostali poprowadzeni ręką cesarza Nerona, a przez ich krew miasto to,  które zarządzało wszystkimi znanymi miastami świata tej epoki, to miasto – jak mówi św Augustyn – będące Panią błędu, propagatorką błędu, nauczycielką błędu, magistra erroris, dzięki ich ofierze miasto to stało się Panią prawdy. Magistra veritas. Dzięki ich ofierze.
A więc nie było w Bożym planie, aby ta ofiara dokonała sie teraz, tu, w Jerozolimie. Dlatego Bóg uwolnił św Piotra. Jego ofiara nie miała się dokonać ani w tym miejscu, ani w tym momencie, ale Kościół wtedy tego nie wiedział. Chrześcijanie tego nie wiedzieli. Według wszelkiego ludzkiego oczekiwania, gdy widzieli co się dzieje jedyną rzeczą jaką mogli przewidzieć, było skazanie św Piotra na śmierć, jak się to stało wcześniej ze św Jakubem, skazanym przez tego samego Heroda. A więc z ludzkiej perspektywy patrząc, myśleli, że to samo spotka ich papieża, św Piotra.
I mieli rację, że tak myśleli. Nie mieli 2000 lat naszego doświadczenia. Nie wiedzieli co zrobi Bóg. Nie wiedzieli, że św Piotr miał się udać do Rzymu.
Co więć robili wobec tego zagrożenia dla ich Kościoła i ich przyszłości? Jak znaleźliby nowego papieża ? Nie wiedzieli. Modlili się i ofiarowywali się. Modlić się dzień i noc jest wielką ofiarą. Nam ciężko odmawiać poranną i wieczorną modlitwę. Dla nich to nie była kwestia porannej i wieczornej modlitwy, oni stale trwali w modlitwie. To była modlitwa całodobowa, prawdopodobnie małe grupy szły na jakiś czas spać, lub co innego. Ale to ten sam Kościół.
Bóg zamierzał uwolnić św Piotra, ale chciał to zrobić poprzez modlitwę i ofiary swojego Ciała Mistycznego,  poprzez chrześcijan. I On przyjął i wysłuchał ich modlitw i ofiar. I wysłał Anioła. To nie ludzie uwolnili św Piotra. Bóg nie potrzebuje ludzi. Wysłał Anioła i wszystko stało się jak właśnie przeczytaliśmy: opadły mu łańcuchy z rąk i nóg i Anioł otworzył wszystkie drzwi. Św Piotr myślał, że to tylko wizja, sen i dopiero jak wyszedł poza więzienie Anioł zniknął, a on powiedział: hm, to prawda, jestem na zwnątrz więzienia. Nie mamy tego dzisiaj w czytaniach, ale możecie zobaczyć w Dziejach Apostolskich, że poszedł do domu chrześcijan i zapukał do drzwi, a była tam  dziewczynka, która powiedziała: o, to głos Piotra! I zamiast otworzyć drzwi, znowu pobiegła i mówi: Piotr jest za drzwiami. A jeden z mężczyzn powiedział: dlaczego nie otworzyłaś drzwi? Ona była zbyt podekscytowana, aby otworzyć drzwi.
To nam mówi, że oni się nie spodziewali takiej cudownej interwencji. Modlili się i  robili ofiary, ale nie wiedzieli co się stanie.
A my dzisiaj przeżywamy taką samą sytuację z papieżem. Papież jest jakby w więzieniu, otoczony i pilnowany przez masonów, heretyków i niewierzących. Do tego stopnia, że może jest jak św Piotr – uśpiony. Nieświadomy tego, co powinien robić. Zagubiony, źle znający teologię. Bez względu na przyczyny papież trwa we śnie i papiestwo jest zagrożone. A my nie wiemy co się stanie. Nie wiemy, jak to się potoczy. Mowiąc po ludzku, nie ma żadnej nadzieji.
Nie wiemy, jak to mogłoby się  stać, żeby  papież się całkowicie zmienił, nawrócił i wykonywał  swoje zadanie. Z ludzkiego punktu widzenia nie jest to możliwe, ponieważ jest on związany łańcuchami   błędów. A to jest bardzo silne, bo kiedy żyjecie w błędzie,  nie zdajecie sobie sprawy, że tkwicie z błędach. I to jest właśnie dzisiejszy problem. Papież nie rozumie swoich błędów. Tak więc, po ludzku rzecz biorąc, nie ma żadnej nadziei.  Jeśli poświęcimy się i będziemy ofiarnie się modlić,  będzie nadzieja, że Bóg uwolni papieża. Bóg może wysłać Anioła, może nim wstrząsnąć i powiedzieć: "odejmę z  twego umysłu, zdejmę z twego serca łańcuchy błędów." I wtedy możemy mieć nowego człowieka, który powstanie i  może będzie maltretowany; ale  Bóg uratuje swój Kościół.
Czytaliśmy w dzisiejszej Ewangelii: "Bramy piekielne go nie przemogą. " Nie powiedział: " bramy piekielne nie będą próbować go przemóc ." Albo, że "nie wydają się go zwyciężyć." Powiedział:" Nie zwyciężą." Ale w międzyczasie, będą atakować, a  wydają się tak potężne, że myśli się, że zwyciężą, ale ostatecznie nie zwyciężą. Ale to zależy od naszego skromnego, małego  wkładu. Pierwsi chrześcijanie byli takimi samymi ludźmi jak my. Pokazuje nam to reakcja dziewczynki. To była bardzo ludzka reakcja, i, tak, dla nich  też modlitwa była męcząca. Męczące było poszczenie, męczące było być prześladowanym. Ale robili to. Przyjęli krzyż. I Bóg im pomógł. I to jest nasza misja, dla naszej małej grupy,  próbować naśladować ich entuzjazm i czynić wszystkie ofiary, jakie są  możliwe w naszym codziennym życiu, przez naszą wierność przykazaniom Bożym, nasze staranie  o skromności w odzież i o skromność w zachowaniu, i pokora, praktykowanie pokory, cierpliwości, uprzejmości, naśladowanie naszego Pana, czytanie żywotów świętych, czytanie Biblii, katechizmu. Tak, musimy się poświęcać, bo może gdy  czytamy dobrą książkę, modlimy się, mamy   mniej czasu na przyjemności. Zgadzam się. To  prawda. To jest ofiara. Ale to jest dokładnie to, o co mi chodzi.
Musimy dokonać tych poświęceń, ponieważ Bóg, to jest jego wola używać tego, co nazywamy w filozofii, przyczynami wtórnymi. Tak, Bóg może dzisiaj uczynić cud. Tak, Bóg może zmieniać serca wszystkich. Ale  nie tak chce działać.  On chce działać przez nas. I to jest to, co musimy robić, jeśli chcemy być prawdziwym ruchem  odporu w stosunku do  machinacji Bractwa, ponieważ dzisiaj Bractwo porzuciło swoją rolę. Bractwo jest dziś w iluzji próbowania  zmieniania soborowego Kościoła od wewnątrz, tego oni  chcą. To jest iluzja, że można go zmienić  od wewnątrz. Oni powinny byli pozostać takimi,  jakimi mieli zwyczaj być : siłą, małą siłą, małą latarnią morską, która trzyma się  na skale. Skale prawdziwej dokryny, skale prawdziwych sakramentów, i która poprowadzi statki. Nie ma sensu być światłem, jeśli się jest na statku! Oto  nasz sposób pomocy  dla współczesnego Kościoła: stać mocno na skale, i rzucać nasze małe światło; będą więc mogli powrócić, znaleźć drogę. Nie chodzi o to, abyśmy my przeszli  do nich i się do nich dostosowali.
A więc modlitwy, ofiary i mocno trzymać się na skale prawdy i prawdziwych sakramentów. To jest nasz program jako ruchu oporu, i musimy zrobić więcej, niż to, co  zwykle robimy, taka jest lekcja z tego, co dzieje się w Bractwie. Jeśli chcemy tylko  kontynuować to, co robiliśmy w parafii Chrystusa Króla, to nie wystarczy. Nie będziemy robić wystarczająco wiele. I dlatego jesteśmy karani tą zdradą Przełożonych. Więc tak, jesteśmy szczęśliwi, że jesteśmy w  ruchu oporu, chętnie niesiemy ten krzyż, ale musimy robić więcej w naszym codziennym życiu, więcej niż robiliśmy dotąd. Musimy być bardziej ofiarni i owocem będzie zmiana, z łaski Boga.

Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.