czwartek, 27 czerwca 2013

Postrzeganie (25 czerwiec 2013) - ksiądz Girouard


Postrzeganie (25 czerwiec 2013)

ksiądz Girouard




abonament na aktualności strony ks. Girouarda tutaj

Kiedy rozmawiam z ludźmi, wielu z nich zadaje mi  to samo pytanie: «Proszę księdza, dlaczego biskup  Fellay  tak postępuje? Dlaczego on i inni przełożeni podążają za tą nową strategia wobec Rzymu? »
No tak, ale żeby odpowiedzieć na pewno, musiałbym być Panem Bogiem  !  Ale ponieważ  dał mi On łaskę bycia jednym z Jego ministrów na ziemi, postaram się jak najlepiej wyjaśnić nieco tę sprawę.
Z tego, co zrozumiałem  z różnych źródeł, od Przełożonych Bractwa i tych, którzy za nimi podążają  (zwani dalej "uczniami" by było  krótko), uważają, że uzyskanie "kanonicznej normalizacji ", " oficjalnego uznania" przez władze rzymskie, będzie sposobem na dotarcie do większej liczby dusz i na pomoc w ich   ratowaniu. (Oni zapominają, że te biedne dusze mają  już  9 "przyłączonych" wspólnot do wzięcia...). Dla biskupa Fellaya i jego uczniów, takie "uregulowanie" naprawiłoby też  niesprawiedliwości popełnione wzgędem Bractwa Świętego Piusa X. Obie te przyczyny same w sobie wydają się  bardzo dobre, a nawet godne pochwały. Dobrych ludzi  rzeczywiście przyciągają  dobre powody.
Zanim przejdę do pierwszego, co jest bardziej przedmiotem niniejszego artykułu, pozwólcie  mi szybko uporać się z  problem "niesprawiedliwości" popełnionej względem nas: Od kiedy bycie odrzuconym przez złych ludzi  stało się niesprawiedliwością w stosunku do dobrych ? Niechżesz  heretycy i osoby przewrotne odrzucaja mnie, wydaje się to raczej dobrą rzeczą, czyż nie? Zaryzykowałbym stwierdzenie, że robią mi łaskę!  Moderniści i przewrotni z Rzymu nie okradli  mnie z mojej przynależności do Kościoła katolickiego, dali mi po prostu  radość z otrzymania jednego z błogosławieństw objawnionych przez naszego Pana - o cierpieniu prześladowania dla sprawiedliwości! Dlaczego miałbym pragnąć odebrania mi tego błogosławieństwa?
Przyszedł czas na podjęcie naszej argumentacji: Jeśli przeanalizujemy nieco  poważniej  dwa motywy [działania]  Przełożonych, to rozumiemy, że spoczywają one na fundamencie z piasku i nie  wytrzymają krytyki. Rzeczywiście, te dwa powody pochodzą z pragnienia, żeby FSSPX mogło być w przyszłości dobrze postrzegane przez należących do oficjalnego Kościoła. Innymi słowy, kryzys, który przeżywamy od  około piętnastu lat, od czasu powstania "grupy refleksji między katolikami" (GREC) jest oparty na problemie POSTRZEGANIA, to znaczy, na tym, jak inni nas widzą [albo, co o nas myślą – przyp. tłum].
Grupa ta, założona w 1997 roku, przez między innymi ks. Alaina Loransa (odpowiedzialny za DICI) i księdza Novus Ordo, Michela Lelonga, ma jako formalny  cel doprowadzić do pojednania między Bractwem a soborowym Rzymem. Ksiądz Lorans założył ją  z błogosławieństwem biskupa Fellaya i informował go o swoich działaniach. Mam książkę autorstwa ks. Lelonga, który opisuje historię tej grupy. Wśród wielu innych rzeczy, mówi on, że GREC sugerował Bractwu prosić, a Rzymowi dać zgodę, o  znaki "dobrej woli", które pomogłyby w przyszłym pojednaniu: 1- uwolnienie starej Mszy, 2 – zniesienie  "ekskomuniki". GREC zasugerował również, żeby Bractwo  przestało surowo   krytykować władze rzymskie, a także całkowicie odrzucać Sobór Watykański II. Resztę znamy. Bractwo poprosiło Rzym o te dwa  znaki "dobrej woli", a także zmieniło swój styl argumentacji. (Na temat tej zmiany, odsyłam was do mojego kazania z dnia 2 czerwca 2013 o "brandingu" Bractwa). Interesujące jest zauważyć, że - jeśli cała kwestia "pojednania" opiera się na percepcji -   sposób użyty do osiągnęcia tego [celu] też za podstawę ma  percepcję.
Wiemy wszyscy, że : 1-Stara Msza nigdy nie musiała być "uwalniana", ponieważ bulla Quo Primum  zawsze dawała prawo do  jej odprawiania, bez względu na to, co mówią biskupi Novus Ordo; 2- "ekskomuniki" nigdy nie były ważne;  3- nowego stylu argumentacj FSSPX  wynika z jego pragnienia, aby zaprzestano je  postrzegać  jako "zgorzkniałe", "okrutne", "nieposłuszne", itp. . Ale, chociaż oni dobrze   wiedzą to wszystko, biskup Fellay i jego zwolennicy w jakiś sposób przestraszyli  się negatywnego postrzegania, jakie katolicy oficjalnego Kościoła oparli na tych  trzech elementach. Zaczęli  oni wierzyć, że takie negatywne postrzeganie stworzyło przeszkodę  dla zbawienia tych biednych dusz. W związku z tym, aby wyeliminować tę przeszkodę, postanowili przestrzegać wskazówek grupy GREC, to znaczy, że zdecydowali się na użycie niewłaściwych środków do osiągnięcia dobrego celu. Każdy kto ma  minimalną znajomość katechizmu wie, że takie podejście do działania nigdy nie jest moralnie dopuszczalne.
Ponadto, prosząc Rzym o  danie nam te dwa znaki "dobrej woli", przywódcy Bractwa działali  zewnętrznie celowo  w sposób sprzeczny z tym, co wewnętrznie znali jako prawdziwe. Spowodowali więc zamieszanie wśród  biednych dusz, które chcieli  "zbawić", ponieważ działali publicznie TAK, JAKBY  ekskomuniki były ważne, TAK, JAKBY Rzym i Papież soborowy oraz sam Sobór  nie były już aż takim złem. Innymi słowy, dla wszelkich celów praktycznych, działali jak kłamcy i obłudnicy. Następnie biskup Fellay i jego dwaj asystenci, którzy tworzą to, co nazywa się Radą Generalną, przedstawili   Rzymowi  Deklarację  Doktrynalną z dnia 15 kwietnia 2012, która jest monumentem podobnej hipokryzji. Jest to dokument, który próbuje, za pomocą  subtelności w doborze słów i wyrażeń, zostać przyjętym tak przez  Modernistów, jak  i Tradycjonalistów. Dlatego też sam biskup Fellay  powiedział wielokrotnie, że nasze przyjęcie tego tekstu zależy od naszego stanu umysłu podczas czytania go (mam na myśli wyrażenie "okulary ciemne, lub różowe"). O ile wiem, Rada Generalna nie  wysłała jeszcze  do Rzymu  innego oficjalnego dokumentu, który, tym razem mówiłby, że niniejsza Deklaracja doktrynalna została teraz odwołana, nie istnieje i jest nieważna. Ten dokument z kwietnia 2012  jest więc ciągle jeszcze  wyrazem oficjalnego stanowiska Bractwa   w tych kwestiach. Deklaracje  podczas kazań i konferencji robione dla przeciwnego efektu są bez znaczenia, ponieważ  nie mają one  żadnych formalnych lub prawnych wartości. Są one tylko kolejnym dowodem na to, że przywódcy Bractwa działają obłudnie, nie tylko w odniesieniu do "katolików" oficjalnego Kościoła, ale także w stosunku do własnych wiernych, którzy płacą ich rachunki.
Innym uderzającym przykładem hipokryzji jest Deklaracja Kapituły Generalnej 2012 Bractwa i te sześć "warunków" dla praktycznego porozumienia. Przywódcy oświadczają, że Bractwo odzyskało swoją jedność, choć w praktyce tę tak zwaną "jedność" uzyskano przez usunięcie wszelkich głosów sprzeciwu, w tym  jednego z czterech biskupów konsekrowanych przez arcybiskupa Lefebvre'a. Jest to jedność oparta na strachu i kłamstwie. Ci, którzy wiedzą, że Bractwo robi fałszywy krok,  boją się kary, a ci, którzy popierają nowy kierunek zostali oszukani  sofizmatami opisanymi powyżej. Ponadto, mówić, że sześć te "warunków", takie kiepskie, jakimi są, może nas chronić, jest odmową widzenia realiów obecnego Rzymu oraz niepamięcią tego, co się stało z pozostałymi dziewięcioma wspólnotami, które  przebyły tę drogę przed nami. To nie jest  nic innego, jak  dobrowolne zaślepienie intelektualne.
Chcielibyśmy aby wszyscy zrozumieli, że biskup Fellay i jego zwolennicy popełniają ten sam błąd, jaki popełnili  duchowni podczas Vaticanum II: opierają swoją strategię na kwestii PERCEPCJI.  Sobór Watykański II faktycznie był wysiłkiem  na rzecz poprawy postrzegania nie-katolików vis-à-vis Kościoła.Nieudany eksperyment Kościoła soborowego powinien był powstrzymać  przywódców Bractwa  od wpadania w tę samą pułapkę, ale od kiedy to dzieci uczą się na doświadczeniach poprzednich pokoleń?
Co możemy zrobić, aby powstrzymać ten absurd? Myślę, że musimy wyjść poza ten   obłudny system i cykl strachu. Musimy powstać  na rzecz prawdy, bez względu na to, jak inni nas widzą i bez względu na kary. To co nawracało   pogan w pierwszych wiekach Kościoła, to nie byli chrześcijanie, którzy próbowali być dobrze "postrzegani". Była to raczej konsekwencja tych, którzy byli gotowi oddać życie za wierność swoim przekonaniom.
Dlatedo też, moi drodzy przyjaciele, MUSIMY OPIERAĆ SIĘ OTWARCIE I Z MOCĄ !

 Ksiadz Patrick Girouard